Ale się zdenerwowałem. W…

Ale się zdenerwowałem. W…

Ale się zdenerwowałem.

W samym NRW w Niemczech, gdzie mieszkam, rząd wydaje rocznie miliardy euro na budowę zasranych ścieżek rowerowych, wiele ulic jest poszerzanych i dodają dodatkowy pas dla rowerów, zaraz przy drodze. Coroczne protesty i petycje o nowe ścieżki, żeby było bezpieczniej, żeby rowerzyści nie musieli jeździć na ulicach gdzie ruch jest naprawdę spory i łatwo o jakiś wypadek.

I co?

I tak codziennie widzę dziesiątki idiotów co jeżdżą po drodze w mieście w godzinach szczytu, mimo że ścieżki rowerowe są 2m dalej, no ale pan na rowerze za kilka tysięcy euro musi napierdalac na asfalcie bo to przecież hańba żeby jeździł nim na ścieżkach dla lamusów. Nie wspominając już o tym że większość miast w nrw jest dość ciasna a ulice niezbyt szerokie (stara zabudowa) których nie da się poszerzyć przez budynki. Blokowanie ruchu codziennie o 7 i 16/17 przez takich kretynów to standard, a z wyprzedzaniem ciężko, bo jest po prostu ciasno.

Ostatnio to w ogóle plaga jest. Jeżdżą 2m od krazwenika i w dupie mają to że za nimi ciągnie się sznur aut ludzi, którzy jadą właśnie do pracy. I nie, nie są to ludzie którzy także jadą w określonym celu na rowerze. 90% to emeryci.

Dobrze że nie mieszkam w Amsterdamie lub Monachium, gdzie rowerzyści to w ogóle jeżdżą jak popierdoleni, nie zważając na nic i na nikogo, bo cokolwiek bys nie zrobił i tak zawsze będzie twoja wina w razie wypadku.

#rower #motoryzacja #gorzkierzale #niemcy

Comments are closed.